Lokalizacja namiotu na "Psiej Polanie" na Jasnych Błoniach miała plusy i minusy - z jednej strony zacisznie, zielono i do placów zabaw blisko. Z drugiej - ryzyko wejścia na minę, lub wpadnięcia w psie wykopki (w jednym z nich Mama o mało nie skręciła kostki).
Przestrzeń przednamiotna zorganizowana przyjaźnie - "jedyny w Mieście strzeżony, darmowy parking" ;), kilka atrakcji umilających czas oczekującym z rodzicami maluchom (co 10 minut wpuszczano 15osobowe grupy, na szczęście na początku Pan Konferansjer zaprosił ciężarówki z rodzinami na początek kolejki :D:D:D), ławeczek trochę mało, ale się załapałyśmy, a P.K. umilał nam czas pogawędką (z naciskiem na wędkę) i puszczaniem kołysanek w wykonaniu Ani Dąbrowskiej, która jest "twarzą" akcji :)
Konferansjer z asystentem |
Kaszydło w megatrampku |
Akademia miała na celu głównie pokazać dorosłym ograniczenia i możliwości dziecka, z których często nie do końca zdają sobie sprawę. Początek był w stylu azjatyckim - poproszono nas o zdjęcie obuwia i wpakowanie do specjalnych worków.
Oprowadzającą była miła dziewczyna, niemniej widać było po niej, że to "kolejna z rzędu banda, od trzech dni co 10 minut to samo". Nie zachwyciła mnie w ogóle. Zwłaszcza, że podawała niesprawdzone informacje np. że w chuście można nosić dopiero siadającego malucha. Każdy minimalnie zaznajomiony z tematem wie, że to tzw. trzeci, tishnerowski rodzaj prawdy (I - Święta prowda, II - Tyż prowda i III - Gówno prowda).
Najpierw puszczono nam film pokazujący co widzi i słyszy dziecko w macicy. Byłoby świetnie, gdyby nie dochodzące zza ścian namiotu hałasy, które sprawiały, że słabo słyszałam ścieżkę dźwiękową.
Jednak reszta atrakcji wewnątrznamiotowych była fantastyczna.
W wielkim łóżeczku z wielkim królikiem. W wielkiej pielusze. Przemko oglądając zdjęcie PRAWIE nie był zazdrosny ;) |
Sesja z krokodylem |
W przymierzalni |
Część tzw. merytoryczna w wykonaniu specjalistów była poprawna, przyzwoita, aczkolwiek zdecydowanie przegrywała konkurencję z udostępnionymi "zabawkami".
Nauka chodzenia z tatą ;) |
A kubkiem można sobie było uszy pooblewać. W życiu nie myślałam, że kredka, łyżka, czy kubek są dla dziecka takie ciężkie. |
Nieszkodliwa mania? No trochę się zastanawiam jak będzie :) |
Generalnie świetnie się wybawiłyśmy. Na koniec dostałyśmy jeszcze torbę upominkową.
Za to kilka dni wcześniej Macierz uświadamiała mnie, że wizje Położnej prowadzącej ostatnią szkołę rodzenia, dotyczące Polic nie do końca w 100 procentach pokrywają się z prawdą. Co prawda większość ze swoich założeń chyba uda nam się zrealizować i wyegzekwować, ale może być trochę trudniej, niż myślałam.
Nic to. Mamy się spotkać z położną porodówkową z Polic (mama z izby przyjęć jest zasadniczo) i będziemy drążyć temat. Podobno mój Plan Porodu wymaga poprawek ;)
Się zobaczy!
A Kogle-Magle zaszły!!! Po piątej IUI. Hurrraa!!! I gratulacje ogromniaste oczywiście :) Pin It Now!
ja też mam zdjęcie na tym krześle:)ale z 2008:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuń