Jako odtwórczyni historii powinnam z założenia tępić walentynki. Bo nie rodzime! Bo Kupała! Bo Słowianie!
A figa.
Walentynki swoje za uszami mają. Nie rodzime - fakt. Skomercjalizowane do mdłości. Zinfantylizowane i kiczowate.
Ale.
Gdyby zwolennicy rodzimości zrobili Kupale taką reklamę jaką mają walentynki - nie byłoby o czym gadać. I o ile nie cierpię Halloween, bo odbywa się w czasie, który u nas tradycyjnie obchodzony jest zupełnie inaczej, o tyle walentynki nie przeszkadzają mi w obchodach Kupalnocki.
Dlatego:
P.S. A historia patrona tego dnia przeczy, jakoby miłość istotnie oślepiała. Wręcz odwrotnie ;)
Pin It Now!
ale to oddałabyś swojego Przemka na noc Kupały komuś innemu? bo podobno wtedy może każdy z każdym...??
OdpowiedzUsuńWiesz, wychodzę z założenia, że jakby chciał, to primo: niewiele bym zdziałała, secundo: już nie miałabym motywacji.
OdpowiedzUsuńAle zasadniczo On chce tylko ze mną, więc specjalnie się nad tym nie zastanawiałam :D