Tuż przed Wielkanocą udałyśmy się z Dzięcieliną na przystanek celem udania się na lewy brzeg Odry. Oto widok, jaki ukazał się naszym oczom.
Ludzie jakby udawali, że ich nie widzą.
Podeszłam (Ora rezydowała w kripsaku na moich plecach), pokazałam Córze, przeczytałam karteczki, wyjaśniłam Młodej, że misie mają przypomnieć ludziom, że dzieci trzeba kochać (kompletnie nie chwyciła, że bandaże to bandaże, a nie chciałam się wgłębiać w drastyczne szczegóły), popatrzyłyśmy, zrobiłam zdjęcie.
I nagle ludzie rzucili się patrzeć, czytać i komentować. Z grupy młodocianych wycieczkowiczów podeszła Pani Przedszkolanka, oznajmiając otaczającemu wszechświatowi, że adoptuje dwa misie do przedszkola.
Jeszcze kilka przygarnęły dziewczyna w wieku licealno-studenckim i starsza pani.
Nie wiem co było dalej, bo przyjechał autobus i pojechałyśmy.
Dziś dowiedziałam się, że poobijane pluszaki nawiedziły ławeczkę w ramach akcji "Poznaj historię misia... Nie bij mnie - kochaj mnie!" organizowaną przez WOŚP.
Informacje i zdjęcia z (drugiej już) szczecińskiej edycji tego przedsięwzięcia możecie znaleźć tutaj.
A mnie uderzyło, że dopóki do nich nie podeszłam - misie były dla całego (wcale nie pustego) przystanku ludzi niewidzialne. Ale kiedy zareagowałam na to, co zobaczyłam - inni zaczęli widzieć to samo. I reagować.
Warto reagować.
Pin It Now!
Howgh!
OdpowiedzUsuń