czwartek, 5 kwietnia 2012

Królewna na przewijaku, i cmokanie lokomotywy

Wczoraj wypuściłyżeśmy się były w miasto, a konkretnie rzecz ujmując - do Multi Baby Kina.

Ochotę na to burżujstwo miałam od dłuższego czasu, ale jakoś nie grali nic, co bym naprawdę chciała obejrzeć (ja jakąś kinomaniaczką nie jestem niestety). Ale wczoraj grali to:
Naprawdę, ale to NAPRAWDĘ udana produkcja. Nie przecukrzona, zabawna (nie w stylu bąki i beknięcia), ładna i ciepła. Z naciskiem na nieprzecukrzona ;) Nie przemknął niezauważony przeze mnie fakt, że Książę nie ma pięciu lat. Ani nawet piętnastu. Grający go aktor na całkiem, ale to całkiem dorosłego wyglądał, co w moim szacownym wieku się docenia ;) Ani ten (fakt), że tytułowa Królewna ma perkaty nos, jest płaska jak deska i ani źdźbło nie jest anorektyczna. Docenia się bez względu na wiek :D Julia oczywiście fenomenalna jak zwykle, a krasnoludki wymiatają! Zwłaszcza na szczudłach.

Bilet za 15zł uważam za nad wyraz udaną inwestycję (zwłaszcza, że 5 dostałam z powrotem w formie vouchera). Sala kinowa docieplona (żeby nie powiedzieć - z lekka przegrzana), przytłumione światło, przewijak z pieluszkami (niestety tylko jeden rozmiar - 2, ale i tak miałyśmy swoje), mokrymi chusteczkami, wkładkami laktacyjnymi (sic!), dwiema matami edukacyjnymi i dwoma samochodowymi fotelikami. Ilość może nie wydaje się oszałamiająca, ale biorąc pod uwagę, że oprócz nas na sali były dwie starsze panie z siedmiolatką i jedna dziewczyna z - na oko - rocznym dziewczęciem - wystarczało w zupełności.

Mogliby jeszcze troszeczkę przyciszyć fonię i byłoby idealnie.

Jej Wcale-Nie-Taka-Maleńkość najpierw zasnęła, ale wybudzona jakimś głośniejszym dźwiękiem, skorzystała po kolei ze wszystkich atrakcji (za każdym razem jak korzystałyśmy z przewijaka siedmiolatka, zaliczająca rundki wokoło całego kina, miała akurat coś bardzo pilnego do załatwienia przy koszu na śmieci tuż obok;) ), zjadła, pogapiła się na Julię i znów zasnęła.

A po wyjściu z kina znów spotkał nas (przyspieszony jakoś w tym roku) zając, tym razem ciotkowo-gośkowy. Czego rezultatem są poniższe obrazki :D


Uderzające podobieństwo - nie sądzicie?
Bo Ona poprostu pochłanie lektury ;)

Zającowi baardzo dziękujemy. A książeczki są boskie. "Lokomotywa" to podróż sentymentalna i w wykonaniu Tatki jest bezkonkurencyjna, a "Całuski i buziaczki" z genialnymi obrazkami trzeba chronić przed pożarciem. Są naturalnie o cmokaniu i są cudowne, i rymowane, co ostatnio podnosi w uszach Młodocianej wartość każdej książeczki o jakieś milion procent.  :D

Ze świątecznych nowalijek: kiełki kiełkują, rzeżucha rośnie, papierowe jaja in progres, a szyna się pekluje. I i tak nie zdążę!
Pin It Now!

10 komentarzy:

  1. Jak ja bym chciała wybrać się do takiego kina... Ale niestety u nas nie ma takich seansów :(

    OdpowiedzUsuń
  2. "Całuski buziaczki" muszę nabyć bo widzę piękna.
    Na Królewnę zbieramy się z chłopem i zbieramy i zebrać nie możemy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już od dłuższego czasu "czaję się" na te "całuski buziaczki". Mam z tej serii już 2 książki i jestem zachwycona. Piszesz, że wasza to tez udana pozycja? Chyba się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. 'całuski...' mamy i kochamy. Świetna książeczka! szkoda, że u nas na Warmii takich przyjemności kinowych nie ma :(

    OdpowiedzUsuń
  5. rewelacyjnie! też chciałabym się tam wybrać!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma to-tamto mnie też ma ktoś do kina zabrać! I już :)

    Zdrowych i pogodnych Świąt od całej naszej czwórki.

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny pomysł z takim kinem, podobieństwo rzeczywiście uderzające, skóra ściągnięta, ja bym się kłóciła o wykorzystanie wizerunku na miejscu Twojego męża ! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Olapi - jak najbardziej.

    Mamo_Pietruszki - dzięki :) i wzajemnie.

    Eveleo - qrcze, może by jakieś tantiemy wynegocjował? :D

    OdpowiedzUsuń
  9. fajny blog pozdrawiamy 5 letni Kuba i jego tato :D

    OdpowiedzUsuń