Gorączka i samopoczucie jak po przeciągnięciu przez maglownicę (wszystkie skojarzenia z Kingiem jak najbardziej na miejscu - czuję się MAKABRYCZNIE).
Dzięki wszystkim pomniejszym bóstwom Ora nie gorączkuje. Ale jeszcze zanim ja się rozłożyłam - zaczęła ulewać, dostała kataru i namiętnie miętoliła swoje uszy. Pani Doktoressa zapisała kropelki, zawiesinkę, saszetki i psikacz. I z basenu nici.
Buuuu!
W związku z powyższym dziś zalegamy w łóżku. "Nie ruszam się, tak będę leżał!". O!
A Dzieć intensywnie próbuje siadać. Dźwiga plecy i głowę do góry, podciąga się używając wszystkiego, co w rękę wpadnie, i się złości, że nie daje jeszcze rady. BLW - nadciągamy!
Dialog z wczoraj:
Ja - A przyniósłbyś mi pasek czekolady z szafki?
On - (westchnienie) No. (przynosi czekoladę) Ale tam już mało tej czekolady zostało. Jeden pasek.
Ja - I zostawiłeś go takiego biednego i osamotnionego?
Naprawdę nie rozumiem co w tym było takiego zabawnego ;)
Pin It Now!
Zdrowia i przyjaciół dla czekolady życzę.
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do zdrowia!
OdpowiedzUsuńOj biedna Ty. Kuruj się, byś jak najszybciej wróciła do formy. Ja niestety też chora jestem i boje się, że to moje choróbsko przejdzie na dziecko.
OdpowiedzUsuńZdrówka dla Was!!!!
Też nie rozumiem, Ci mężczyźni czasem nic nie pomyślą ;)
OdpowiedzUsuńZdrowiej !
Kwestia biednych i samotnych pasków od czekolady jest mi szczególnie bliska ;)
OdpowiedzUsuń