piątek, 7 marca 2014

Mleczną drogą do Warszawy

W ostatni łikend lutego wiele się działo.
Dokładniej: miały miejsce trzy ważne wydarzenia.
Po pierwsze - Aurora odbyła swoją pierwszą (a zaraz potem drugą) podróż pociągiem. I to od razu do stolicy :)
Dzięcielina zniosła obie wspaniale - w pierwszą stronę głównie śpiąc (jechaliśmy nocą), w drugą - rozwiązując zagadki logiczne, czarując współpasażerów, gadając jak najęta, bujając się w hamaku lub urządzając małpi gaj z rodzicielskich rąk i nóg.
Do czego przydaje się chusta :D

Druga, uroczysta okoliczność to pierwsze spotkanie "na żywo" redakcji Kwartalnika Laktacyjnego.
Dream Team alias Siedem Wspaniałych
Z większością Dziewcząt widziałam się po raz pierwszy na żywo. Takie spotkania ewidentnie służą naszej kreatywności, bo po za bardzo pozytywnymi emocjami wywiozłyśmy kuuuupę nowych (bardziej lub mniej szalonych i realnych ;) ) pomysłów. Czytelnicy i Czytelniczki - czujcie się ostrzeżeni ;)

A okazją po temu wszystkiemu była konferencja pt. "Nierówne traktowanie w prawie młodych matek", zorganizowana przez firmę Medela i Fundacje: Siostra Ania oraz Mleko Mamy.

Och!
Kipiało.
Wnioski i wrażenia ogólne?

1. Poziom ignorancji, niedokształcenia i arogancji wielu (większości) przedstawicieli służby zdrowia jest żenujący. Nie! On jest skandaliczny!!!
Dla wielu kobiet oczywistym jest, że wiarygodnych, rzetelnych wiadomości o laktacji powinno się szukać u lekarza rodzinnego, ginekologa czy położnej. Niestety, smutna prawda płynąca z doświadczeń zebranych na sali kobiet jest taka, że to ostatnie miejsce, gdzie warto pytać o KP.

2. Jeśli chodzi o regulacje prawne - nie jest tragicznie.
Och, oczywiście nie jest to jeszcze stan idealny. Np. oburzył mnie fakt, że szczególna ochrona KP, czyli kontakt skóra-do-skóry podczas pierwszych dwóch godzin po porodzie, diagnozowanie i rozwiązywanie problemów laktacyjnych, ocena poprawności odruchu ssania - prawnie przysługuje jedynie po porodzie fizjologicznym. Czyli już kobieta, która miała np. nacięte krocze, nie wspominając o takich przypadkach jak nasz, czy o planowych cesarkach - nie jest takimi przepisami objęta. Generalnie możemy się gonić, po co ktoś miałby się troszczyć o nasze mleko! Czujecie poziom absurdu???

Niemniej te przepisy zmieniają się z roku na rok (naprawdę, sama byłam zdziwiona) i jest coraz lepiej.

Inna sprawa, że z ich realizacją w szpitalach bywa na ogół źle lub fatalnie.
Echhh...

3. Dużym zawodem były dla mnie wiadomości o rodzimych organizacjach pozarządowych, których statutowym zadaniem jest promowanie naturalnego karmienia. Przykre, ale obraz sprawy jest taki, że robią nic lub niewiele. Są skostniałe i często nie nadążają za rzeczywistością. Mają w zarządach (cytuję) "emerytowanych doktorów" i trzeba ich "zachęcać do działania" oraz im "wybaczyć".
No cóż, nie zamierzam.
Z przeproszeniem Waćpaństwa - nająłeś się za psa - to szczekaj. Nie będę marnować czasu i energii na kogoś, komu się działać nie chce, "bo może mu się zachce". Wolę robić coś, co ma wymierny efekt. Wolę działać z tymi, którym się chce (choć wcale nie musi) Dziewczęta Kwartalnikowe, Panie Tomaszu, Siostry Blogerki i Laktoterrorystki - chapeau bas!

4. Potężna dyskusja rozgorzała (z - a jakże - i moim skromnym udziałem ;D), na temat dróg popularyzacji naturalnego karmienia. Mamy różne opinie, związane z tym jaką same wybrałyśmy. Inna będzie polityka promocji dla kampanii społecznej, inna dla dużej firmy, inna dla bloga.
Dla jednych będzie to opcja małych kroków, żeby nie odstraszyć niezdecydowanych, dla których np. karmienie przez 2 lata jest już egzotyczną abstrakcją. Dla innych (w tym dla mnie) takie ujmowanie sprawy jest nie do przyjęcia. Piszę o swoich doświadczeniach i poglądach. Gdybym nagle zaczęła się kierować polityczną poprawnością, nie pisała o tym, że karmienie ponad dwa lata to nie jest "długie" karmienie, tylko karmienie zupełnie normalne i naturalne, co więcej fajne, zdrowe i wygodne, gdybym przyjęła jakieś sztuczne tabu, bo komuś się nie udało i może się poczuć dotknięty, albo nie jest gotowy na taki światopogląd - straciłabym największe blogerskie dobra, czyli wiarygodność i autentyczność.

Nie - w kwestii lakterrorystycznej berserkerki nie liczcie na zmiany. Ostatecznie (ku mojej cichej rozpaczy ;D) Chabazie nie są jeszcze na liście lektur szkolnych, więc nikt ich czytać nie musi - może sięgnąć do źródeł mniej "kontrowersyjnych".

5. Po raz setny i milionowy: mówienie o terroryzmie laktacyjnym w tym kraju, w zalewie krowo-puszkowej propagandy w mediach, szkołach rodzenia, szpitalach i przychodniach, przy zerowym wsparciu dla KP ze strony Państwa, w świetle dramatycznie niskich statystyk dot. naturalnego karmienia niemowląt - jest szczytem hipokryzji. Za to marketingowcom krowy w puszce należy się Nobel.

6. "Miksowanie kontentu" (ale w sensie że treść, nie że zadowolenie ;D) to hasło które zapamiętałam z prezentacji współtwórcy serwisu "Dzieci są ważne". Prezentacji ciekawej, choć IMO, że się tak wyrażę, nie do końca chyba trafionej, jeśli o target idzie. Ale może się mylę.
Autorefleksja: nie jestę mikserę ;)

7. Jeszcze odnośnie dróg promowania Karmienia Piersią. Czy należy je promować wśród matek i kobiet w ogóle, czy walczyć o nie "na górze" wśród prawodawców, zarządzających służbą zdrowia etc.?
Rany Julek! WSZĘDZIE należy je promować. I CUDOWNIE że są takie, co się zajmą jedną stroną i tacy, co wezmą się za drugą! A jak jeszcze mogą się na tych drogach wzajemnie wspierać - to już w ogóle bosko :D
Niezmiernie ważne, ba - kluczowe jest to, żeby kobieta miała zaufanie do siebie, pewność własnych kompetencji i praw, żeby wierzyła własnej intuicji i miała wsparcie innych kobiet.
I ważne jest to, żeby na każdym etapie mogła się zwrócić do WYEDUKOWANYCH fachowców i specjalistów, żeby jej prawa były faktycznie respektowane, żeby nie musiała walczyć o każdą, najoczywistszą sprawę.

Jest tyle kobiet, które próbowały ale im się nie powiodło. I ZAWSZE mają poczucie winy, bez względu na przyczynę. A czasem wystarczyłaby właśnie odrobina wsparcia, rzetelna informacja.

Każdy sposób, żeby to zmienić - jest dobry.

8. Choć jechałam nastawiona na zupełnie inne spotkanie (raczej pracę nad projektem, nad konkretnymi działaniami), to wracałam bez rozczarowania.
Konferencja skupiona na budowie kapitału społecznego była spójna, przemyślana, świetnie zorganizowana logistycznie (Olu - ukłony). Geny Przewodniczącej Loży Szyderców tkwią głęboko w strukturach mojego DNA.Tym fajniej, że nie znalazły tu dla się materii do aktywizacji :D

Po podróży trzeba się odświeżyć ;)
Nowe zastosowania Symfonii - pchacz.
Lornetka
Aparat

Po bitwie na poduszki. Tatko był zbyt skąpo odziany, żeby go publikować ;)
Oby więcej takich, merytorycznych, nie sponsorowanych przez puchę wydarzeń.
Oby więcej spotkań z ludźmi pełnymi pasji, zaangażowania, kreatywności i mocy.
Oby więcej i więcej o KP.

P.S. Wszystkie zdjęcia wrzuciłam do jednego folderu i za chińskiego boga nie pamiętam kto robił które. Autorzy w kolejności przypadkowej: Alicja, Żaneta, Hafija, Magda, Przemek i Ja :D

P.S.2 Powinnam napisać coś w stylu, że ten wyjazd nie byłby możliwy gdyby nie... (i tu lista sponsorów ;D), ale prawda jest taka, że ten wyjazd nie byłby możliwy, gdyby nie mój cudowny, nie-do-końca-jeszcze-zdrowy Mąż, który wybrał się z nami w dzikie wojaże z lekami w walizce. :*
Pin It Now!

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam ludzi z entuzjazmem :D
    I brawa dla Przemka za wsparcie.
    Oraz powodzenia oczywiście! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja cie, najlepsza relacja z tychże warsztatów. Warto było czekać :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Relacja rewelacyjna! A Wy? Jesteście wspaniali <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój punkt 5 powinien być skopiowany i wklejany wszędzie tam, gdzie nas o terror oskarżają!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W większości przypadków wiedza o KP wśród personelu medycznego to jest makabra jakaś. Np. na grzybicę sutka lekarstwem ma być... silne wyciskanie "zatrutego" mleka (przypadek autentyczny).
    Sama walczyłam 2 miesiące o to, żeby karmić Płaczolinę. Jedną z doradczyń, u których byłam na wizycie była ponoć wybitna konsultantka, autorka wielu książek. Po jej poradach dziecko mi się odwodniło. Na szczęście trafiłam na super pediatrę, która mi pomogła.
    Ale takiego szczęścia nie ma cała masa dziewczyn...

    Dlaczego jest taka walka z "laktoterroryzmem"? Bo jest wiele dziewczyn, którym się nie udało, bo nikt nawet palcem nie ruszył, żeby im pomóc. I te dziewczyny czują się winne, osaczone, napiętnowane.
    Poza tym gdybym produkowała mleko modyfikowane to sama bym zamawiała ukryte kampanie przeciwko "laktorerroryzmowi" :-)

    OdpowiedzUsuń