Nie rozumiecie co piszę? Ja też już nie. Ale wiem, że jakoś tak było.
Jedynie obecność Przemka przytrzymywała mnie w pobliżu normalności.
I świadomość oparcia w Mamie.
Dopiero, kiedy Orka zjechała do mnie na dół, nabyłam umiejętności dostrzegania spraw pozytywnych. A nie było tak, że ich nie było. Były. Sporo nawet. Ale skoncentrowana na nieobecności mojej przy Niej i Jej przy mnie - kompletnie ich nie dostrzegałam. To były "rzeczy mniej ważne". Chociaż przecież bardzo ważne.
Była Familia: Babcie, Dziadek, Prababcia, Ciocie, Wujek, Pociotek, Wujenka, Brat cioteczny.
Byli przyjaciele, (Ania, Krysia) gratulacje od Krewnych i Znajomych Królika, zdalnie wspierająca Kefira-doradca laktacyjny.
Była Ciotka Dorotka, Małgorzata, dwie Oddziałowe i inne przyszywane szpitalne ciotki, których wszystkich nie wymienię - z gratulacjami, wsparciem.
Było grono naprawdę przyjaznych i wspierających "ludzi służby zdrowia". Wiem, że nie widać tego we wcześniejszych notkach. Ale doktorka z izby, naczelny ciachający, inteligentna neurolożka, położne z połogu (zacne babki), i neonatolodzy z tego oddziału, a nawet niektóre persony z noworodków (P. Ania np. albo jedna młoda pielęgniarka, której niestety po fakcie nie byłam w stanie zidentyfikować z imienia i nazwiska) zapisały się w mojej wdzięcznej pamięci. Tylko pamięć musiała dojść do siebie. Niektórzy naprawdę robili co mogli i więcej niż musieli. I jest to coś, czego się nie zapomina.
Wszystkim, którzy byli z nami przez tych pięć dni serdecznie DZIĘKUJEMY.
trochę się zdziwiłam aż tak licznym gronem odwiedzających w szpitalu. miałaś pojedynczą salę ? dobrze, że czerpiesz z tego tyle dobrej energii, ja nie chciałam na początku odwiedzin, mimo, że dobrze czułam się po porodzie i szybko dochodziłam do formy w szpitalu potrzebowałam tylko męża i nikogo więcej :)
OdpowiedzUsuńJa się nie zastanawiałam, czy chcę ;) Poprostu przychodzili :D Jednak to było pięć dni, a nie dwie doby. Salę najpierw miałam podwójną, a od trzeciej doby chyba - jedynkę.
OdpowiedzUsuńja też byłam 5 dni ;) i sterroryzowałam rodzinę zasadami ściągniętymi z netu "dzidzia jest najważniejsza", posłuchali się dzięki Bogu :)
OdpowiedzUsuńPS ja najpierw byłam z jedną dziewczyną, potem z trzema, potem znowu z dwiema - dużo się działo ogólnie poza dzieckiem oczywiście :)
jeszcze raz wszystkiego dobrego !