Do napisanie tej notki zainspirowało mnie kuzynostwo (dokładnie Brat
Wujeczny i jego Małżonka), którzy przy wielkanocnym stole wyrazili
zainteresowanie naszą koncepcją, zadali trochę pytań i na koniec zadeklarowali sympatię dla idei oraz powiedzieli, że będą nam kibicować :D
O tym skąd się wziął (a skąd nie) nasz pomysł na uczenie Ory w domu pisałam już TU.
Ktoś, kto nie zetknął się dotąd z tym tematem może mieć sporo obiekcji i wątpliwości. Takie mieli np. niektórzy nasi znajomi, gdy opowiadaliśmy im o naszym pomyśle. Niektórzy z nich dziś sami przygotowują się do edukowania w domu.
Pozwólcie więc, że przedstawię Wam przegląd najczęściej zadawanych pytań i wątpliwości nt. Edukacji Domowej w Polsce wraz z odpowiedziami.
Czy to legalne? Co ze świadectwem? Co ze studiami? I z pracą?
Legalne.
Ramy prawne do realizowania obowiązku szkolnego poza szkołą wyznacza art. 16 ust. 8 do 14. ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty.
Zgodnie z nim, na uczenie dziecka w domu, zgodę musi (na wniosek rodziców) wyrazić dyrektor przedszkola/szkoły, która będzie też sprawowała nadzór nad efektami edukacji, przeprowadzała egzaminy, wystawiała świadectwa.
Do wniosku należy dołączyć m.in. opinię poradni psychologiczno-pedagogicznej.
Nie wszystkie szkoły chętnie obejmują opieką "homeschoolersów". Wiąże się to czasami z niechęcią do przysparzania sobie dodatkowej pracy, ale równie często z nieznajomością przepisów regulujących ED.
Na szczęście nie ma żadnego obowiązku zapisywania dziecka do szkoły w mieście, w którym jest zameldowane. Namiary na szkoły przyjazne ED rodzice podają więc sobie pocztą pantoflową i zdarza się, że zapisują dziecko do placówki w innym województwie, ale takiej która będzie faktycznym wsparciem, a egzaminy w niej przebiegną w przyjaznej dziecku atmosferze.
Na podstawie rzeczonych egzaminów szkoła wydaje dziecku świadectwo, na którym znajdują się oceny z poszczególnych przedmiotów. Nie zawsze są to wszystkie przedmioty z "tradycyjnego" świadectwa - np. często rezygnuje się z egzaminów z muzyki, w-f'u czy zpt. Nie ma też na nim oceny z zachowania.
Nie zmienia to faktu, że jest to taki sam dokument, jak każde inne świadectwo i tak samo upoważnia do kontynuowania nauki w szkole, czy podjęcia studiów.
W Polsce ED jest postrzegane jako forma mocno egzotyczna (co w kontekście historycznym może zdumiewać), jednak w krajach, gdzie jest to popularna i powszechnie znana praktyka, pracodawcy często chętniej zatrudniają osoby kształcone w domu.
Nie boicie się, że wychowacie nieprzystosowanego społecznie odludka? A gdzie miejsca na szkolne przyjaźnie i podobne doświadczenia?
Nie.
Z wielu powodów.
Po pierwsze - rola uspołeczniająca szkoły jest mocno przereklamowana. Człowiek "uspołecznia się" od urodzenia (a nawet wcześniej). Uczy się nawiązywać relacje z ludźmi w różnym wieku, w różnych sytuacjach. Społeczności dzieci z jednego rocznika raczej po za szkołą nie występują. (Nieodmiennie polecam artykuły Agnieszki Stein - na te tematy i nie tylko).
Po drugie określenie "edukacja domowa" jest w zasadzie mylne. Bo uczenie się przebiega tu równie często w plenerze, sklepie, teatrze, podróży, na basenie. ED daje mnóstwo okazji (znacznie więcej niż szkoła) do swobodnych kontaktów z innymi ludźmi (również w podobnym wieku). Co więcej - są to częstokroć spotkania swobodne, nie ograniczone z góry narzuconym podziałem ról i zadań (jak to się odbywa podczas lekcji) - a więc, z punktu widzenia uspołeczniania - dużo efektywniejsze.
Po trzecie - zainteresowaliśmy się tematem na tyle wcześnie, żeby poznać ludzi (z okolicy) już praktykujących ED i zebrać grupę znajomych zainteresowanych takim sposobem uczenia dziecka. Spotykamy się my i spotkają się nasze dzieci. I zapewniam, że mają ze sobą świetny kontakt. Moje najtrwalsze przyjaźnie z czasów szkolnych, to te zawarte w harcerstwie, na które poświęcałam... dwie godziny tygodniowo.
Po czwarte - patrząc nieco wstecz - jeszcze za czasów mojej praprababci uczenie dziecka w domu było raczej normą. Szkoły publiczne, uczenie w dużych grupach było dla tych, których nie stać było na edukację w domu. Mimo to nie byliśmy narodem aspołecznych, niezdolnych do współpracy indywiduów.
Po piąte - patrząc nieco (geograficznie) w bok - badania w krajach, gdzie edukacja domowa dotyczy większej grupy i dłuższego czasu sugerują, że dzieci tak kształcone częściej przejawiają zachowania prospołeczne i są bardziej zadowolone z własnego życia.
Czy rodzic, chcący uczyć dziecko w domu, musi mieć jakieś uprawnienia, przygotowanie pedagogiczne? Nie boisz się, że nie będziesz czegoś wiedzieć/nie będziesz umiała wyjaśnić?
Nie.
Co więcej, badania wskazują, że to czy rodzic uczący w domu ma przygotowanie pedagogiczne, czy też nie - nie ma wpływu na postępy dziecka w nauce.
Zaś co do samej wiedzy - podstawa programowa początkowych klas szkoły podstawowej jest prosta jak barszcz, a w dobie internetu przypomnienie sobie zakresu kolejnych poziomów nie jest specjalnie skomplikowane. Bądźmy szczerzy - pomagając dziecku w zadaniach domowych i tak musielibyście odświeżyć dane ;)
A jak ci powie, że chce iść do szkoły?
To pójdzie. A jak zechce znów wyjść, to wyjdzie.
C.D.N.
...
Wprawdzie wakacje są WIEEEEEELKIM przyjacielem blogerki, jednak blogu już niekoniecznie. Czas goni, Jomsborg czeka. Na kolejne pytania i odpowiedzi o ED zaproszę Was po przerwie urlopowej. A teraz: na vikiiiing!!!
P.S. Jeśli macie własne pytania odnośnie edukacji domowej - piszcie. Nie obiecuję, że odpowiem na wszystkie, ale się postaram.
Pin It Now!
Jestem zainteresowana edukacją domową,ale nigdzie nie mogę znaleźć informacji czy świadectwo,które wydaje szkoła zawiera zapis o edukacji domowej, bo przecież egzaminy nie są z wszystkich przedmiotów i świadectwo się różni....
OdpowiedzUsuńProszę o odp.