poniedziałek, 9 grudnia 2013

Zawiedzione, zimowe nadzieje i wspomnienia gorąca

Ucieszeni, że Ksawery przyniesie śnieg - pogalopowaliśmy zakupić Dziewczęciu zimową brykę. Zakupiliśmy, jeno okazało się, że jazdę próbną (pomijając kilka metrów po sklepowej podłodze) to może sobie zrobić po mokrych liściach, albo innym razem.
Tak moi drodzy, bo kiedy większość Polski tonie w zaspach - w Szczecinie śniegu brak.
No bo tej kilkumilimetrowej, topniejącej warstewki nie nazwiecie chyba porządnym śniegiem. Ehhh...

Nieco rozczarowana, acz nie tracąca nadziei (tak, tak, wiem czyja to matka) wspominam cieplejsze czasy (jako że, dzięki uprzejmości Autorów, dotarły już do mnie upragnione zdjęcia).

Wolin 2013

Najpierw pojechaliśmy na warsztaty archeologii eksperymentalnej. Było upalnie i spokojnie. Dopóki nie skończył się łikend... Kłód rzucanych pod nogi organizatorom festiwalu przez władze Wolina nie opiszę, bo mną rzuca. Koniec końców musieliśmy przenieść obozowisko, bo ryczący za płotem potwór nie dawał ani pracować, ani odpocząć, a przede wszystkim straszył nam Córę.

Ale po za tym (i po za wściekłym upałem, który wykańczał wszystkich, oprócz dzieci - Ora ucinała sobie wprawdzie jedną dodatkową drzemkę w ciągu dnia, ale po za tym była pełna energii) było wspaniale :)

Po tygodniu wróciliśmy na jeden dzień w pielesze domowe, celem oprania i wróciliśmy na sam Festiwal, podczas którego o ciszy i spokoju można było zapomnieć. Oferował za to moc innych radości.

(zdjęcia są autorstwa K&W Szlósarczyków, Igula, Sómy i jeszcze kilku osób, ale nawet nie pytajcie które są które...)

Una wielokrotnie obserwowała, jak rzucam runy (czasem z Nią na kolanach). W końcu zażyczyła sobie, żeby wysypać je Jej z woreczka i, pokazując każdą po kolei paluszkiem, z wielkim zaangażowaniem powtarzała "runa znacy, runa znacy, runa znacy..." :D Młodociana Seidrkone ;)
Popołudniowa drzemka regeneracyjna ;) (W lnianym namiocie uszytym przez Igula :D)
Za naszym namiotem była góra kamulców i druga - grubego żwiru. Una uznała, że to wymarzony plac zabaw i NAPRAWDĘ trudno Ją było stamtąd zabrać. Nawet zmrok Jej nie przeszkadzał.
Podobno każda dziewczynka lubi przymierzać mamine buty ;)
Widok na potwora (I miejsce składowania ziemi z wykopalisk po drugiej stronie Dziwnej.)
W uścisku mrocznego padawana.
Ha! Zdobyłam...
...szczyt Bębna!...
...I tańczę NA nim :D

A taki mieliśmy księżyc...
Takie siano...
Taką Somę...
Warzenie strawy i testowanie nowego nabytku (teraz potrzebny nam tak z cztery razy większy :D)
Za sprawą Znajomej-Mojej-Mamy mój wiedźmi kram dekorują... suszone żaby (zebrane z jezdni, żeby nie było). W tym roku podszedł do mnie jeden z sąsiadujących z nami Węgrów i barrrrdzo chciał jedną... kupić! Dostał w prezencie. W końcu przyjaźń polsko-wikińsko-węgiersko-słowiańska zobowiązuje ;)
Takie tam, kobiece robótki
Dziecku po zakupach z Tatką i atrakcjach w postaci własnoręcznie sfilcowanego serduszka taka mała porcyjka obiadu nie starczyłą. Trzeba było łyżką zakąsić.
Sóma i fryzura walkirii
Oj tam, oj tam, że wikingowie nie mieli arbuzów ;P
Wujek Gunnar karmi mroczną truskawką :D
Dziecko w beczce. Żeby nie było - sama wlazła!
Właśnie się pakowaliśmy, co Córuś widocznie potraktowała bardzo dosłownie.
Prawy, górny róg - Pan sędzia :D
Całkiem z prawej
Biały płomień, tańczący na kretowiskach ;)
Zmęczona
Leż, jak nie żyjesz! TO JEST PRAWO (na wielkiej ladze ten się napis czyta ;) ).
W taki upał trzeba się... namleczać :)
Długie, męskie wikingów rozmowy...
Bractwo gołych klat ;)
Co to? Ptak? Smok?
Że co? Że helikopter? Strącić gada! Nie będzie nam, na nasze niebo wylatał!
Ohhh, oczywiście, że za rok znów będziemy :)
A  tu już przygotowania do Jól!
Pin It Now!

4 komentarze:

  1. Ora z tą łyżką wygląda jak Pinokio :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ora jest śliczna, Ty z resztą też, kiedy się na Was patrzy widać, że macie tzw. 'to coś'
    Podziwiam Was za wyjątkowe, rodzinne hobby :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne hobby! my chcemy dołączyć do Rzymian, ale dopiero za jakiś czas, jak mały podrośnie. Choc jak patrze na Wasze zdjęcia, to zastanawiam się czy to nie jest wymówka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie martwcie się, ten śnieg w reszcie Polski to mit - u nas na południu nie ma, w centralnej nie ma, na Mazowszu też (jak donoszą zaprzyjaźnieni mieszkańcy tamtych okolic) ;)
    Wikingowie pewnie arbuzów nie mieli, ale za to kiedyś znalazłam w jakiejś kniżce, że ok. 12-13 w. był już uprawiany w Polsce i nawet kilka odmian miał ;) Chociaż nie ręczę za prawdziwość tej informacji.

    OdpowiedzUsuń