Och, w jakimż byłam błędzie! Tak, przyznaję się doń i w pierś mleczną biję - błądziłam jak dziecko we mgle.
Doszliśmy do wniosku, że na wielo przejdziemy (ewentualnie), jak przyjdzie czas na odpieluchowywanie (bo w wieluszkach dziecko czuje, że jest mokro, a w jednorazówkach niekoniecznie).
Do wcześniejszej rezygnacji (nie łudźcie się, częściowej jeno) z klasycznych pampków skłoniły mnie wcale nie wizje hałd zużytych jednorazówek, ani troska o środowisko, jeno jedna, konkretna informacja (której źródła właściwego oczywiście nie pamiętam, źródłem pośrednim była zaś nieoceniona lakto-chusto-eko-guru-Kefira ;) ).
Otóż związki chemiczne (wcale nie obojętne dla zdrowia), pochodzące z wkładów pieluszek jednorazowych przenikają do układu moczowego dzieci, a przynajmniej dziewczynek.
Wystarczy. Wiem, co to są problemy z układem moczowym. Rozrodczym tudzież. U Progenitury ich sobie wybitnie nie życzę. Kropka.
Nie mam obsesji, nie odżegnuję jednorazówek od czci i wiary, są momenty, kiedy są dla mnie najwygodniejszym rozwiązaniem. Ale wybieram te, o których wiem, że mają jak najmniej szkodliwej, inwazyjnej chemii, a kiedy tylko mogę - rezygnuję z nich na rzecz wieluszek.
W tej chwili pampków używamy niemal wyłącznie na wyjścia "niesione" (bo jednak i chusta, i nosidło "dociska" pupę do pieluszki i nie daje dziecku komfortu, a zwiększa możliwość "wycieku") oraz na wyjazdy, gdzie przechowywanie, albo pranie na bieżąco zużytych wieluch nastręcza trudności. No i nigdy nie przyszło nam do głowy sprawdzać, czy 12h suchej pupy to prawda, czy chłyt marketingowy ;)
Na noc używamy wieluszek, które od strony pupy mają mikropolarek, powodujący, że pupie jest sucho. W ciągu dnia takich, w których skóra czuje co się dzieje.
A teraz info dla wszystkich, którzy chcieliby, a boją się:
(informacje dotyczą pieluchowania dziecka od roku wzwyż)
- Nie odnotowaliśmy zwiększonej liczby prań, podwyższenia kosztów wody, energii, ani środków piorących (których w ogóle zużywamy śladowe ilości).
- Wieluszki piorę z innymi ubraniami. Najpierw wrzucam same pieluchy i włączam wstępne płukanie, potem dorzucam resztę ubrań, niewielką ilość środka piorącego (nie orzechy) i kilkanaście kropli olejku herbacianego do płukania (inne ubranka też płuczę w nim, albo w lawendzie) i piorę wszystko w 60C. I ubrania, i pieluszki są czyste (również biologicznie), pachnące, doprane. Przez jakiś czas używałam jeszcze eko-odplamiacza, ale że efekt śnieżnej bieli (pieluch, nie ubrań) nie jest mi konieczny do szczęścia, to sobie odpuściłam.
- Mimo iż nie używam papierków kwestia kupy nie okazała się żadnym specjalnym koszmarem. Kiedy dziecko już je (i wydala) "po dorosłemu" większość zawartości po prostu się wyrzuca do toalety, resztę spłukuje się ręcznie, a wieluszka idzie do pralki.
- Zużyte wieluszki na pranie czekają w koszu (taki mały, z klapą na pedał, jak na śmieci), do którego zakraplam kilka kropli olejku herbacianego. Żadnych niemiłych doznań olfaktorycznych z nim związanych nie stwierdzono.
- Pupa (i okolice) Beneficjentki akcji ma(ją) się świetnie, brak otarć, odparzeń, czy innej zarazy. Ale po sprawiedliwości dodać należy, że w pampkach nie było w sumie gorzej.
- Nie zbankrutowaliśmy zakupując zestaw startowy, ponieważ podstawowy pakiet "na próbę" kupiliśmy z drugiej ręki. Zdaję sobie wprawdzie sprawę, że dla niektórych jest to opcja nie do przyjęcia, niemniej ja uznałam ją za dobre rozwiązanie, zwłaszcza że i tak wszystkie wstępnie prałam w 95C (można wbrew pozorom i krzywda im się nie dzieje). Jednak całe szczęście, że odpieluchowanie jest bliskie, bo na rynku jest taki wybór rwących oczy wzorów, że szybko bym splajtowała.
- Na początku nie bardzo wiedziałam z czym to się je: jakieś AIO, kieszonki, wkłady, prefoldy, pule - masakra! Poczytałam, popytałam, nabyłam po sztuce każdego rozwiązania, które wydawało mi się sensowne, przetestowałam. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem są formowanki z dzierganym, wełnianym otulaczem. Ale kieszonki z mikropolarkiem stosuję na okoliczności nocne, albo dłuższej trasy bez opcji szybkiego przewinięcia.
I choć nie twierdzę, że wielo to jedyna słuszna opcja, - to polecam. Nie taki diabeł straszny, jak go (po)malują. Opłaca się. Warto. Żeby chronić (nie)własny tyłek i nie tyłko ;D
to ja mam pytanie bo też mam wieluszki kieszonki, wkłady i bambusowy i mikropolar i takie niby na dłuższe wyjścia czy noc składane i dziecko ponad rok na stanie. Ale jakoś wydaje mi się że przeciekają... Kurcze może to tak mi się wydaje ale ile średnio czasu wytrzymują Ci one? Będę wdzięczna za podpowiedź. I pierzesz wszystko w 60stopniach, kurcze a niby same kieszonki powinny być prane w 30 czy 40?!
OdpowiedzUsuńPiorę w wyższych i dają radę. Ryzyko jest takie, że gumki się niszczą szybciej. Jeśli nie dopuszczam do totalnego nasiąknięcia, to trzymają dobrze, ale też staram się nie trzymać długo pupy w mokrej pieluszce - kilka godzin znoszą spokojnie i pupa i pielucha ;)
UsuńPieluszkom zdarza się mocniej cieknąć, kiedy się zatłuszczą (np. orzechami do prania, niektórymi płynami do płukania) wtedy dobrze namoczyć je na noc w wodzie z kilkoma kroplami płynu do naczyń, a potem normalnie uprać.
Z kolei przykry zapach pojawia się, kiedy są "niedopłukane" ze środków piorących. Wtedy pomaga kilka cyklów prania w samej wodzie, tzw. stripping. Działa - sprawdziłam.