poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Argument przeciw chustom, dwie głowy, głęboki PRL i wystrzały

Dużo się działo.
Pięć pokoleń (a moja siostra nie zawsze ma taką minę ;) )
Z Babcią Iwoną
Zające przykicały obficie. Przyniosły cudne ptaszki od kochającej Geeka,

zestaw podarków standardowych, wygraną w Candy ArtMamowania
 (czekamy na listonosza), a nieco później dostałam od Padme bańki chińskie, które już dawno chodziły mi po głowie :D

A propo's baniek - puszczamy ostatnio! Tzn. ja albo Przemko puszczamy, a Młoda robi za automat do precyzyjnej likwidacji. Jest absolutną perfekcjonistką :D

Na froncie chustowym dość intensywnie: szykujemy flash-mobba. Oprócz tego ostatnio, kiedy szłyśmy na spacer, minęła nas jakaś blondi z wściekle różowymi szponami, po czym cofnęła się z miną porażonej prądem i stwierdziła: "O Boże! Ja myślałam, że Pani ma dwie głowy!!!" - no !!!
W dodatku znalazłam w końcu dowód na to, że chustowanie szkodzi dzieciom. Mijał nas raz kilkulatek z mamą, i tak się na nas zagapił, że wpadł na nadchodzącą z naprzeciwka kobietę (co nie przeszkodziło mu w dalszym gapieniu) :D:D:D

StwOrka namiętnie próbuje siadać. Kiedy jemy obiad - rozkładamy jej na stole matę i układamy tam, żeby sobie na nas patrzyła. Gdybyśmy nie odsuwali talerzy, to bylibyśmy regularnie pozbawiani posiłku. Największa radocha jest wtedy, jak ktoś da dziecięciu pociamkać skórkę z chleba. Przyszło też krzesełko (z eko-wymianki) i szósty miech się zbliża, więc: BLW - nadchodzimy!


 W piątek trzynastego (imieniny Przemka :*)
poszłam sobie usunąć znamię (tzw. "pieprzyk") z dekoltu. Trochę mnie niepokoił, a chciałam się go pozbyć na tyle wcześnie, żeby specjalnie nie mieć problemów z opalaniem.
Ranyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy. Jakbym trafiła do głębokiego PRL'u. Najpierw pielęgniarka wymalowana jak radziecka prostytutka robi wielkie problemy, żeby udzielić podstawowych informacji. Potem jeszcze lepsza akcja:
Mam dużo znamion. Kilka już usunęłam. NFZ refunduje jedno miesięcznie. Na każde potrzebne jest skierowanie od skórologa. Ale po ostatniej wizycie tylko po skierowanie, mój skórolog powiedział, że mogę sobie je (skierowania) brać od lekarza rodzinnego.
Więc wzięłam. Z zapisem, że znamiona mnogie (jak poprzednio), bo i moja rodzinna, i dermatolog wyszli z założenia, że onkolog lepiej oceni co ciachać najpierw.

Na oddział rejestruje się z wyprzedzeniem osobiście, żeby onkolog ocenił znamię. Mnie oglądała babka z rejestracji i jej diagnoza brzmiała: "plecy albo dekolt - zobaczy się". Widziała też moje skierowanie.
A teraz, po przyjściu już do cięcia kolejna babka mówi mi, że "jak ja nie wiem które, to ona nie wie jak mi się kazać rozebrać" i strzeliwszy focha z tym mnie zostawia. O nieeeeeee! Już bulgotałam.

Na chirurgii jednego dnia jest tak, że w zależności od lokalizacji pieprza, rozbiera się - w szatni - albo od dołu do majtek, albo od góry do stanika, na to narzuca upiorne, zielone, drapiące, niezapinalne i przezroczyste jak firanka wdzianko, i idzie do poczekalni.
Poczekalnie są dwie - męska i damska. Drzwi do obydwu rozwalone na oścież. Po korytarzy łażą ludzie i bez żenady zaglądają do poczekalni, a jeszcze w damskiej siedzi jakiś starszy jegomość (bo przyszedł z córką, która się nim opiekuje).

Pomyślałam, że chrzanię, a jak ktoś się przyczepi, to rozsmaruję na ścianie, i poszłam w zielonościach narzuconych na bluzkę i spodnie.

Po chwili przyszła szpitalna jejmość, z informacją, że z szatni należy zabrać komórki, dokumenty, pieniądze i inne cenne rzeczy. Więc wzięłam cały plecak wręcz modląc się, żeby ktoś mi zwrócił jakąś uwagę i żebym mogła go z czystym sumieniem zamordować.

W końcu przyszła moja kolejka. Chirurg (całkiem miły skąd inąd i sensowny) najpierw wydziwia nad skierowaniem, że nie od dermatologa.
- To dlaczego nikt w rejestracji mi o tym nie powiedział?
- ...
- Ale gdzie to znamię jest, bo tu nie napisane?
Więc tłumacze jak krowie na rowie, że i lekarz, i rejestratorka stwierdzili, że to on ma ocenić.
- Ale ja tak nie mogę! Tu powinno być wpisane które to znamię.
Zapytałam go, czy w takim razie nic mi dziś nie wytnie? Pytałam spokojnie (wiecie, zimna furia, te sprawy), ale chyba zobaczył swoją śmierć w moich oczach, bo szybciutko zapytał, które znamię niepokoi mnie najbardziej i wychlastał co trzeba.
Przed zabiegiem pytam, czy znieczulenie nie przeniknie do mleka. Anestezjolożka chyba bezdzietna, bo zrobiła oczy jak spodki i wyglądało, jakby zastanawiała się jak miałoby się znaleźć znieczulenie w kartonie UHTego, dopóki nie wyjaśniłam, że karmię.
Tu nastąpił zestaw pytań standardowych: syn, czy córka, ile ma, jak na imię?
- (Ja) Aurora.
- (chirurg) O! To wystrzałowo!
:D:D:D Me Gusta!

I łażę sobie teraz radośnie z trzema szwami na wierzchu, bo moje obecne główne zajęcie (dawanie jeść) wymaga łatwego i szybkiego dostępu do baru mlecznego ;D

Mam materiału jeszcze na trzy posty, ale nie wszystko na raz. Nawarstwiło się.
Pin It Now!

15 komentarzy:

  1. ja się wybieram na wycinanki teraz..mam trzy sztuki do pozbycia się ale ponieważ mnie państwowe placówki drażnią to idę prywatnie. Mnie jak ostatnio byłam znieczulali ligokainą i karmiłam już po godzinie. konus miał wtedy ok 4 miesięcy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się tego u ciebie nazbierało :) Tekst o blondynie i dwóch głowach mnie ubawił okrutnie :) Co do siedzenia przy stole to u nas tez łapki latają i próbują pościągać z talerza co tylko się da ;) Opowieść o chirurgu no cóż - kolejne potwierdzenie polskiej rzeczywistości... Dobrze jak człowiek ma odwagę powalczyć o swoje a nie uciekać z podkulonym ogonem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łaaa, jestem w notce :D:D:D

    Lekarze... taa, nad tym tematem można się rozwodzić bez końca. Złożyłam skargę, pewnego razu, do izby lekarskiej na moją rodzinną i jak przyszło do konfrontacji to ona oczywiście nic takiego nie mówiła :/ i wcale nie muszę okazywać jej ubezpieczenia na każdej wizycie. Zrobiła ze mnie kretynkę a ja się zdrowo nawnerwiałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięć pokoleń, wspaniale!!!! Aż Wam zazdroszczę, bo u mnie tylko 3 (licząc od Ani do mojej mamy). Blondynka zabłysnęła:) a sytuacja z lekarzami i przychodniami- koszmar, staram się unikać jak się da!

    OdpowiedzUsuń
  5. hmm w sumie to mnie zainteresowałaś, bo być może też chciałabym sobie coś usunąć ? ten zabieg jest BEZBOLESNY na pewno ? bo ja po porodzie to już nie zniosę NIC A NIC !
    hahaha racja chustowanie szkodzi tym gapiącym się :D dobre :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Chustowe (chuściane?) teksty mnie zabiły:) pozdrawiam
    www.ono-i-oni.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. vov, ile Orki praprababcia ma lat?

    OdpowiedzUsuń
  8. mam wrażenie, że każda blondi ze szponami, to zawsze ma taką ripostę przygotowaną :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. hahhaha :D to fakt mnie też czasem śmieszy jak ludzie reagują na to jak się z malutką po mieście chustonosimy ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. czy tylko ja myślę że na pierwszym zdjęciu wyszłam jak Satanista??0_o (ta ubrana ciała na czarno)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki Anieska - czasami nie da się uniknąć.

    Eveleo - w 100 procentach. Wieczorem trochę ciągnął szew, a teraz nieco swędzi (jak komar), ale nie bolało nic a nic. A to mój któryś tam z kolei.

    PoliMamo - wzajem :)

    Anonimie - 101 w lipcu skończy.

    Kaszydło - tak :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Nosiłam synka w chuście 6 miesięcy (później zrobił się już za ciężki) i NIGDY nie miałam takiej sytuacji żeby ktoś się gapił albo robił jakieś uwagi. Nie wiem jak w Warszawie ale w Krakowie noszenie w chuście nie wywołuje żadnych emocji ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Będę się powtarzać ale na prawdę zazdroszczę tych pięciu pokoleń na jednym zdjęciu.
    A co do znamion to tysiąc mi się ich zrobiło w ciąży, są małe ale ostające w okolicy szyi. Czytałam, że część zniknie, jak nie to też pójdę pod nóż ale najpierw zapytam Ciebie gdzie tego nie robić ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy - w Szczecinie wywołuje.

    Jagoda - mamy szczęście, nie da się ukryć :) A co do usuwania, to wszystkie swoje usuwałam na Strzałowskiej, ale pierwszy raz trafiłam na takie schody...

    OdpowiedzUsuń